Archiwum
Analiza pestek

Foto Benson Kua
Laetril, letril, amygdalina, amigdalina, witamina B17. Stare, było też kiedyś u Barta, ale pora na więcej, nie tylko dlatego, że sezon na czereśnie się kończy. Opowieści dziwnej treści o laetrilu są w polskim internecie dość częste. I to nie tylko w jego altmedowych zakątkach – np. całkiem niedawno Rzeczpospolita zrobiła wrzutę o szkodliwości chemioterapii i cudowności laetrilu. I to nie po raz pierwszy – parę lat temu też popełniła artykuł o tym ‚cudownym’ ‚nowym’ ‚leku’ na raka, ale została wyśmiana i zdjęła go czym prędzej ze swych stron internetowych. Ślad został w komentarzu Wyborczej.
Jak już napisał Bart, historia tej niby-witaminy może zepsuć najlepszy detektor bzdetu. Nawet sam wynalazca w zależności od potrzeby prezentował różne wersje swojego odkrycia. Ale jak już wymyślił i wykoncypował, to zaczął reklamować swój wynalazek jako cudowny lek na raka. Reklama dźwignią handlu, i w latach siedemdziesiątych niby-witamina doszła do szczytu swojej popularności.
Oczywiście establishment nie jest taki głupi, jak to się różnym teoretykom spiskowym wydaje, i rózne agencje zaczęły żądać konkretnych wyników badań.
Goło i wesoło
Oto fascynujące zwierzątko – golec, czyli Heterocephalus glaber – gryzoń z rodziny kretoszczurów, żyjący w północno-wschodniej Afryce. Jak sama nazwa wskazuje, jest pozbawiony włosów i wygląda … ciekawie. Ale nie tylko ze względu na wygląd jest niesamowity.
Dlaczego jest fascynujący? Choćby dlatego, że golce to jeden z dwóch znanych eusocjalnych gatunków ssaków. Oznacza to, że żyją w społecznościach podzielonych na kasty, niczym społeczeństwa mrówek czy pszczół. W takiej grupie, mogącej liczyć nawet kilkaset osobników, jest jedna rozmnażająca się królowa, kilka samców-reproduktorów, oraz dwa różniące się wielkością rodzaje pracowników płci obojga, więksi – żołnierze, i mniejsi – kopacze. Kopacze, bo golce zamieszkują labirynty podziemnych tuneli i w poszukiwaniu jedzenia drążą zębami dalsze korytarze. A podczas pracy używają nie tylko siekaczy, ale i narzędzi – wkładają kawałki drewna i inne rzeczy między zęby, prawdopodobnie po to, żeby ziemia nie nasypała im się do gardła.
200 lat historii medycyny
Ukryty nowotwór, przyczajony antygen
Dziś będzie ogólnie na temat ‚układ odpornosciowy a nowotwory’, bo skoro ostatnio mnie to inspiruje, to taki niby wstęp może się przydać. Skoro nasz układ odpornościowy rozpoznaje obcych i intruzów w naszych organizmach, i ich zwalcza, to co z nowotworami? Czy też z nimi walczy? A jeśli tak, to czy można to wykorzystać w leczeniu chorych? Wiedza o tym rozrastała się powoli, czasem na zasadzie ‚dwa kroki w przód, jeden krok w tył’.
Biblioteką w nowotwór
Komórki nowotworowe produkują białka, których nie powinny robić. Czasem są to białka z jakąś mutacją, a czasem takie, których normalnie ten typ komórek nie produkuje, lub robi to tylko w małych ilościach. Komórki przystrojone takim antygenami mogą zostać rozpoznane jako obce i zaatakowane przez nasz układ odpornościowy. Ale skoro jednak nowotwory rosną, to znaczy, że ochrona immunologiczna nie zawsze działa. W nowotworach często pojawiają się nowe mutacje i rozwijają się mechanizmy, dzięki którym komórki mogą ukryć się przed takim atakiem. Przykładem może być zmniejszenie ekspresji MHC – cząsteczek, na których prezentowane są antygeny, albo wydzielanie przez nowotwór cytokin hamujących działanie układu odpornościowego. Jak więc pomóc naszemu organizmowi zwalczyć nowotwór? Może szczepionką?
Zdrowy niczym mumia?

Zmumifikowany kot (© swamibu)
Jakiś czas temu przez portale informacyjne przewinęła się wiadomość, że rak jest chorobą nową, bo niemal nie ma jego śladów w egipskich mumiach. Przebadano tysiące mumii, a tu raptem jeden przypadek nowotworu. A zatem to choroba cywilizacyjna, nasi przodkowie nie znali raka, to my go stworzyliśmy. Tak ogłosili uczeni. Oj, naprawdę?
Naprawdę Manchester University wypuścił informację prasową opisującą publikację David i Zimmermanna, która ukazała się w dziale Perspectives październikowego numeru czasopisma Nature Reviews in Cancer (czyli nie jest to artykuł opisujący wykonane przez autorów eksperymenty, ale przegląd tego, co wiadomo o temacie, analizę i próbę interpretacji). Do tego to, co pojawiło się na portalach informacyjnych, bazowało raczej na informacji podanej przez dział PR uniwersytetu, a nie na właściwej publikacji. A informacja prasowa rządzi się swoimi prawami. Jak to zwykle bywa, w porównaniu do publikacji pozbawiona była zastrzeżeń i niuansów, za to zawierała kategoryczne w tonie wypowiedzi autorów i w sumie wyglądało to trochę jak na tym rysunku z wcześniejszej notki. Czytaj dalej…
Trudno zyskać nieśmiertelność
Trudno zyskać nieśmiertelność, nawet, kiedy jest się melanocytem.
Jedną z cech komórek nowotworowych jest nieśmiertelność – w przeciwieństwie do zdrowych komórek nie starzeją się i mogą dzielić się w nieskończoność. Zdrowe komórki dzielą się określoną ilość razy, a potem umierają (jest to tzw. limit Hayflicka). Wyjątkiem są komórki macierzyste i komórki nowotworowe. Nieśmiertelność została więc zaproponowana przez Hanahana i Weinberga jako jedna z sześciu charakterystycznych cech wyróżniających nowotwory (‚six hallmarks of cancer’). W tym roku Hanahan i Weinberg rozbudowali swoją listę.
Wewnętrzny zegar zdrowej komórki, który mówi jej, że jest już stara i powinna przestać się dzielić, to telomery – fragmenty DNA na końcu chromosomów. Składają się one z tysięcy powtórzeń krótkiej sekwencji DNA. Przy każdym podwajaniu chromosomów podczas podziału komórki telomery ulegają skróceniu ze względu na ograniczenia mechanizmu replikacji DNA. Kiedy telomery odpowiednio mocno się skrócą, komórka przestaje się dzielić, zmienia się jej metabolizm, aż w końcu popełnia samobójstwo.
Wędrujące nowotwory i my

Św Kosma i Damian podczas operacji - przeszczepu (Wellcome Library)
Jak wspomniałam poprzednio, istnieją dwa dobrze opisane (i trzeci nienajlepiej opisany) nowotwory zakaźne – u psów, diabłów tasmańskich i chomików. Przenoszą się z jednego osobnika na drugiego. Na szczęście jak dotąd nie odnotowano takich chorób u ludzi.
Nie znaczy to jednak, że nigdy i w żadnej sytuacji nie zaobserwowano, żeby nowotwór przeniósł się z jednego człowieka na drugiego. Generalnie nie ma się czego bać, przebywanie z chorym niczym nie grozi. Wyjątki są bardzo nieliczne i wymagają specyficznej sytuacji.
Chirurg operował pacjenta z mięsakiem. Podczas zakładania drenu zranił się w rękę. Rana została oczywiście natychmiast zdezynfekowana i opatrzona. Pięć miesięcy później chirurg zgłosił się do lekarza z trzycentymetrowym guzkiem na ręku, dokładnie w tym miejscu, gdzie zranił się podczas operacji. Guz został wycięty, nawrotów nie było. Badania nie wykazały, żeby chirurg miał jakiekolwiek problemy z układem odpornościowym. Analiza histologiczna wykazała, że guz jest identyczny z tym, który chirurg wycinał swojemu pacjentowi. Dalsze badania molekularne próbkek pochodzących z nowotworu pacjenta, nowotworu chirurga i próbki krwi chirurga wykazały, że próbka nowotworu chirurga zawierała nie tylko warianty DNA lekarza, ale i warianty identyczne z DNA mięsaka pacjenta. Badacze wywnioskowali na tej podstawie, że mięsak przeniósł się z jednej osoby na drugą. Ale ten przypadek naprawdę jest wyjątkowy.
Wędrujące nowotwory i wędrujące mitochondria
Nowotworem zarazić się nie można. Ale, jak lubi powtarzać Ben G., ‚it’s a bit more complicated than that’. Są wyjątki. I nie mówię tu o nowotworach, w których powstawaniu odgrywają rolę wirusy, np. HPV (rak szyjki macicy oraz inne nowotwory) czy HBV, bakterie, np. H. pylori, czy pasożyty, np. Schistosoma. Ocenia się, że z różnego rodzaju zakażeniami związane jest około 15% przypadków nowotworów na świecie, ale o tym może kiedy indziej.
Tym razem chodzi o prawdziwe zakaźne nowotwory. Takie, które przenoszą się z jednego osobnika na następnego.
Nie znaleziono ich wiele, ale opisane są u psów, diabłów tasmańskich i chomików syryjskich. U psów występuje CTVT, mięsak zakaźny, przenoszony podczas kopulacji, a u diabłów tasmańskich DFTD, rak pyska diabła, przenoszony przez ugryzienia. Z kolei w pewnej kolonii chomików syryjskich opisano występowanie zakaźnego mięsaka (Cooper et al., 1964) przenoszonego przez komary (Banfield et al., 1965) ale było to dawno i jakoś mało jest dalszych informacji. Zajmijmy się zatem psami i diabłami.
Homeopatia i skutki uboczne terapii antynowotworowej
W Bibliotece Cochrane ukazała się metaanaliza wpływu środków homeopatycznych na skutki uboczne terapii nowotworowej. W sumie przeanalizowano osiem badań klinicznych. Cztery nie wykazały, żeby homeopatia działała lepiej, niż placebo, a dwa były obarczone wysokim ryzykiem błędu. Dwa wykazały działanie preparatu homeopatycznego… ale czy rzeczywiście?
Niebezpieczeństwa zielonej herbaty
Naukowcy chętnie szukają nowych leków i sprawdzają właściwości różnych ziółek. Ponieważ zielona herbata od wieków była uważana za zdrowy napój, nic dziwnego, że postanowili sprawdzić, czy tak jest, i co w niej siedzi. Szukali między innymi odpowiedzi na pytanie, czy zielona herbata chroni przed nowotworami. Podeszli do tego z dwóch stron – po pierwsze prowadząc obserwacyjne badania epidemiologiczne, czyli porównując dane o zachorowalości na raka i o piciu zielonej herbaty w dużych grupach ludzi, a po drugie, sprawdzając, jak zielona herbata i zawarte w niej związki działają na komórki (i zwierzęta) w laboratorium.
Badania epidemiologiczne nie dały jak dotąd jednoznacznej odpowiedzi na to, czy zielona herbata rzeczywiście chroni przed rakiem. Niektóre sugerowały, że tak(Yang i in. 2007, Kurahashi i in. 2008), inne, że nie robi żadnej różnicy (Kuriyama i in. 2006, Liu i in. 2008, Zhou i in. 2008, Myung i in. 2009). Z jednej analizy wynika nawet, że picie bardzo gorącej herbaty może sprzyjać rozwojowi raka przełyku (Wu i in. 2009).
Wirusowy nowotwór skóry
Poliomawirusy to wirusy DNA, które można podzielić na trzy grupy. Pierwsza obejmuje małpi wirus SV40 i podobne do niego ssacze wirusy, drugą stanowią mysi poliomawirus MuPyV i podobne ssacze wirusy, a trzecia to ptasie poliomawirusy. Niektore poliomawirusy wywołują nowotwory u zwierząt. Kilka (BK, JC, KI i WU) może powodować infekcje u ludzi. Ludzkie poliomawirusy są szeroko rozpowszechnione – szacuje się, że kontakt z dwoma pierwszymi miało 70-98% populacji. Dane na temat pozostałej dwójki nie są jeszcze dokładnie znane, bo odkryto je dopiero w zeszłym roku. Jak dotąd nie ma zgody co do tego, czy infekcje polimoawirusami wiążą się ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na raka u ludzi. Wiadomo, że te same wirusy mogą spowodować powstanie nowotworów u myszy, istnieje też kilka prac sugerujących związek poliomawirusa JC z guzami mózgu. Wydaje się, że poliomawirusy zazwyczaj nie wywołują nowotworów u swoich zwykłych gospodarzy, ale ryzyko znacznie wzrasta, kiedy zainfekują przedstawicieli innego gatunku.
Mieczyk Korteza, seksapil i nowotwory
Na nowotwory zapadają nie tylko ludzie, ale i inne zwierzęta (nawet rekiny chorują na raka.) Niektóre mieczyki i zmienniaki, czyli ryby należące do rodzaju Xiphophorus, miewają na płetwach ogonowych czarne plamki. Już w latach dwudziestych XX wieku zaobserwowano, że u hybryd dwóch gatunków, X. maculatus i X. helleri, komórki produkujące ten ciemny barwnik mogą przejść transformację nowotworową, i rozwinąć się w czerniaka. Wiadomo już, dlaczego hybrydowe rybki zapadają na nowotwór. U części gatunków odszukano na jednym z chromosomów miejsce, nazwane Tu, gdzie znajduje się dominujący onkogen Xmrk (Xiphophorus melanoma receptor kinase). Powstał on kilka milionów lat temu przez duplikację, a potem mutacje genu EGFR (epidermal growth factor receptor), którego ludzki odpowiednik jest znany m.in. z tego, że jego nadmierna ekspresja łączy się z niektórymi nowotworami. Na innym chromosomie znajduje się sekwencja, którą oznaczono literą R, ponieważ reguluje ekspresję Xmrk. Inne gatunki nie mają ani Tu, ani R, ani plamek na płetwie ogonowej. Jeśli w wyniku krzyżowania dwóch gatunków w drugim pokoleniu otrzyma się hybrydy, które mają Tu, ale nie mają R, na ogonach rybek pojawiają się ciemne plamki, ale ponieważ nic nie powstrzymuje ekspresji Xmrk, z plamek rozwija się czerniak.
Czy atlasy nowotworowe pokazują drogi do nowych leków?
Science i Nature opublikowały właśnie trzy publikacje analizujące na dużą skalę zmiany genetyczne w nowotworach. Dwie z nich dotyczą glejaka wielopostaciowego, a jedna opisuje raka trzustki. Oba te nowotwory nie należą do łatwo uleczalnych. Jeden z artykułów o glejaku i artykuł o raku trzustki opisują badania grupy, która już od jakiegoś czasu zajmuje się takimi analizami, i poprzednio wzięła na celownik rak piersi i jelita grubego, natomiast drugi artykuł o glejaku jest autorstwa The Cancer Genome Atlas Research Network, sieci ośrodków biorących udział w fundowanym przez NIH projekcie stworzenia atlasu genomów nowotworowych, który w pierwszej fazie skupia się głównie na glejaku, raku płuc i raku jajnika.
Nowotwory i fuzje
Translokacje chromosomalne to przesunięcie fragmentu chromosomu w inne miejsce na innym lub tym samym chromosomie. Takie sklejenie dwóch normalnie oddalonych od siebie fragmentów może spowodować sklejenie dwóch genów w jeden. Transloklacje, także te dające fuzje genów, często spotyka się w nowotworach. Przykładem może być chromosom Philadelphia, występujący w 95% przewlekłych białaczek szpikowych, a także – choć znacznie rzadziej – w innych typach białaczek. Translokacja między chromosomami 22 i 9 powoduje powstanie genu fuzyjnego BCR-ABL. ABL koduje kinazę tyrozynową, a połączenie go z fragmentem genu BCR powoduje, że białko fuzyjne jest produkowane cały czas, co przyspiesza podziały komórki, a do tego hamuje naprawę DNA i apoptozę. Innym przykładem mogą być występujące w chłoniakach Burkitta translokacje powodujące połączenie genu MYC oraz genów kodujących łańcuchy ciężkie lub lekkie przeciwciał. Bliskość sekwencji regulatorowych przeciwciał powoduje stałą podwyższoną ekspresję MYC. Natomiast ekspresja drugiej, normalnej kopii MYC często jest wyłączona. Ze względu na częste występowanie translokacji chromosomowych, nieraz bardzo specyficznych dla danego typu nowotworu, wykorzystuje się ich obecność jako marker w diagnostyce i prognozowaniu przebiegu choroby (Mitelman i in. 2007).