Strona główna > biologia, medycyna, woo > Wielka wojna Wakefielda, czyli szczepionki MMR nie powodują autyzmu

Wielka wojna Wakefielda, czyli szczepionki MMR nie powodują autyzmu

W ciągu ostatnich kilku lat w niektórych krajach niespodziewanie wzrosła liczba zachorowań na odrę i świnkę. Wśród państw, które borykają się z tym problemem, są Wielka Brytania i Irlandia. Odnotowano tam kilkadziesiąt tysięcy przypadków zachorowań i kilka zgonów. Ale przecież dostępne są szczepionki przeciw tym chorobom, w tym MMR, potrójna szczepionka przeciw odrze, śwince i różyczce.

Jednym z czynników, który mógł wpłynąć na powrót tych chorób są bzdurne opowieści o straszliwych powikłaniach szczepionki MMR. Wszystko zaczęło się (oficjalnie) w 1998, kiedy to Lancet opublikował pracę Andrew Wakefielda, która sugerowała związek między MMR a autyzmem. Wakefield opisał 12 dzieci z zaburzeniami w zachowaniu zaliczanymi do spektrum autystycznego, które pojawiły się w szpitalu, gdzie pracował, ponieważ miały problemy jelitowe. Rodzice ośmiorga dzieci twierdzili, że zarówno zaburzenia jelitowe, jak i zaburzenia zachowania pojawiły się u nich wkrótce po szczepieniu MMR. Lekarz uznał, że może to oznaczać, że szczepionka MMR ma związek z powstawaniem autyzmu. Publikację poprzedziła konferencja prasowa, na której  Wakefield przedstawił swoją hipotezę. Zaproponował też rozwiązanie – stosowanie pojedynczych szczepionek.  Media ochoczo podchwyciły temat wywołując panikę wśród rodziców. I choć wiele kolejnych badań nie znalazło żadnych związków między szczepionką MMR a autyzmem, bezpodstawna panika trwała nadal.

mmrZapewne historie o tym, że szczepionki nie mają nic wspólnego z autyzmem, nie wydały się nikomu zbyt medialne. Wakefielda łatwo było opisać jako samotnego bohatera, który broni dzieci przed establishmentem medycznym i koncernami farmaceutycznymi. Przedstawienie wyników innych badań było dużo trudniejsze. To były badania epidemiologiczne – porównywanie dzieci szczepionych i nieszczepionych, i sprawdzanie, czy w którejś grupie częściej pojawia się autyzm, albo porównywanie dzieci autystycznych i nieautystycznych, i sprawdzanie, czy dzieci z którejś grupy częściej otrzymywały szczepionkę MMR. Kto chciałby przedzierać się przez skomplikowane artykuły pełne analiz statystycznych, i czytać o tym, że w Finlandii przebadano historie medyczne ponad pół miliona dzieci i nie znaleziono takiego związku, że w Danii przebadano historie medyczne ponad pół miliona dzieci, z których 1/5 nie dostała MMR, i nie znaleziono takiego związku, że w Anglii porównano historię szczepień u 1300 dzieci, u których zdiagnozowano autyzm, i u 4500 dzieci bez autyzmu, i nie znaleziono związku między MMR i autyzmem, że w Japonii, gdzie MMR stosowano tylko w latach 1989-1993, po jej wycofaniu odnotowano wręcz więcej diagnoz autyzmu, że Demicheli i współpracownicy przyjrzeli się 31 badaniom na temat MMR, jej skuteczności i skutków ubocznych, i stwierdzili, że nie ma dowodów na związek między tą szczepionką a autyzmem, i tak dalej, i tak dalej…

A co z postulowanym przez Wakefielda mechanizmem? Uznał on, że wirus odry w szczepionce MMR powoduje przewlekłe zapalenie jelit, w efekcie którego szkodliwe białka przedostają się do krwi, a potem do mózgu, powodując autyzm – dowodem na to miała być wspólna publikacja Wakefielda i grupy Johna O’Leary’ego (Uhlmann i in.). Przebadali oni próbki (biopsje z jelit) dostarczone przez Wakefielda i stwierdzili, że RNA wirusa odry można znależć u niemal wszystkich autystycznych dzieci, natomiast rzadko kiedy u dzieci zdrowych. Kolejna praca (Kawashima i in) potwierdzająca, że u dzieci z autyzmem można znaleźć wirusa odry, również ma Wakefielda wśród autorów. Ponadto hipotezę Wakefielda wydawały się potwierdzać badania Singha, który twierdził, że dzieci z autyzmem mają wyższy poziom przeciwciał przeciw wirusowi odry. Te wyniki zostały skrytykowane przez grupę ekspertów zaproszoną do tego przez brytyjskie Ministerstwo Zdrowia. W swoim raporcie zwrócili uwagę na wiele problemów z tym artykułem, między innymi na to, że Singh wykrył przeciwciała tylko przeciw jednemu z dwóch sprawdzanych białek wirusowych, że w publikacji brakuje opisu pozytywnych i negatywnych próbek kontrolnych, więc nie da się wykluczyć zanieczyszczeń, itp. i uznali, że praca jako całość nie dostarcza dowodów na związek MMR z autyzmem.

A co z pracami, których współautorem był Wakefield? Czy można je uznać za niezależne potwierdzenie jego hipotezy? Nie bardzo – inni naukowcy mieli kłopot z uzyskaniem takich samych wyników. D’Souza i współpracownicy użyli dokładnie takich samych metod, jakie opisano w tamtych publikacjach, tzn. RT-PCR. I co? Za pomocą takich samych primerów, jakie stosował Kawashima, nie uzyskali żadnej amplifikacji. Nic. Nada. Niente. Nawet w kontroli pozytywnej, czyli takiej, która na pewno zawiera materiał genetyczny wirusa, nic nie dawało się zamplifikować. Spróbowali zatem powtórzyć wyniki Uhlmanna. Tu już było lepiej – udało im się dostać jakiś produkt,. Tylko, że występował i u zdrowych dzieci, i u dzieci z autyzmem. A na dodatek, kiedy go zsekwencjonowali, okazało się, że to, co udaje im się namnożyć, nie jest sekwencją z genomu wirusa odry. Poza tym – w przeciwieństwie do Singha – nie zaobserwowali różnic w poziomie przeciwciał przeciw białkom wirusa odry między dziećmi z autyzmem, a grupą kontrolną. Jaki z tego wniosek? Wygląda na to, że zanieczyszczenia i niespecyficzne primery odpowiadają za wyniki, które miały potwierdzić hipotezę Wakefielda. To nie jedyna taka praca. Afzal i inni też szukali materiału genetycznego wirusa odry u dzieci z autyzmem, które dostały szczepionkę MMR. I też nic nie znaleźli, chociaż metoda, którą stosowali, była bardzo czuła. Baird i współpracownicy porównali 98 dzieci ze zdiagnozowanym autyzmem, 52 dzieci z innymi zaburzeniami rozwoju, oraz 90 zdrowych dzieci, i znaleźli materiał genetyczny wirusa u jednego dziecka z autyzmem i u dwojga zdrowych dzieci. Nie stwierdzili też żadnych korelacji między poziomem przeciwciał przeciw wirusowi odry a autyzmem. Sam O’Leary opublikował kolejny artykuł na temat obecności RNA wirusa odry w jelitach 25 dzieci z autyzmem oraz zaburzeniami jelitowymi i 13 dzieci, które miały tylko zaburzenia jelitowe. I tym razem również on stwierdził, że za pomocą Real-time RT-PCR udało się wykryć bardzo niewielkie ilości materiału genetycznego wirusa odry u jednego autystycznego i  u jednego zdrowego dziecka. A analizę wszystkich próbek powtórzono w trzech różnych laboratoriach, oczywiście nie zapominając o zakodowaniu próbek tak, żeby naukowcy puszczający PCRy nie wiedzieli, która próbka pochodzi od którego dziecka. Czyli kolejne badania nie wykazują związku między szczepionką MMR a autyzmem. Chyba nawet wyniki z laboratorium Wakefielda przemawiają przeciwko hipotezie Wakefielda. Podczas procesu w Stanach, w którym kilka tysięcy rodziców dzieci cierpiących na autyzm żądało odszkodowania, gdyż uważali, że to szczepienia spowodowały autyzm u ich dzieci, jednym ze świadków był dr Nicholas Chadwick, który zaczął robić doktorat w laboratorium Wakefielda 3 lata przed opublikowaniem niesławnego artykułu w Lancecie. (Aha, sąd  orzekł, że odszkodowania się nie należą, gdyż nie ma dowodów na związek szczepień z autyzmem). Chadwick zeznał, że to on testował próbki z jelit i płynu rdzeniowego 12 opisanych w artykule autystycznych dzieci  i za pomocą PCR szukał w nich materiału genetycznego wirusa odry. Niestety wyniki były negatywne – wirusa tam nie było. Jednak Wakefield nie opublikował tych wyników. Chadwick wysłał też swoje  negatywne próbki do Kawashimy, który uzyskał z nich produkt PCR. Jednak po zsekwencjonowaniu okazało się, że wszystko to były zanieczyszczenia kontrolą pozytywną, którą  młody doktorant grzecznie dołączył do paczki z próbkami. Chadwick zeznał też, że mówił o tym wszystkim Wakefieldowi, ale nie doczekał się żadnej reakcji, więc poprosił o nieumieszczanie go wśród autorów publikacji w Lancecie. Tak więc nawet we własnym laboratorium Wakefield nie był w stanie potwierdzić własnej hipotezy.

Ponadto pojawiły się intrygujące informacje o tym, dlaczego Wakefield w ogóle zajął się tym tematem. Dziennikarz z Sunday Times, Brian Deer, odkrył, że część dzieci opisanych w artykule Wakefielda została skierowana do jego kliniki przez Richarda Barra, adwokata, który planował zaskarżyć producentów szczepionek o odszkodowanie. Wakefield otrzymał od tego prawnika, specjalizującego się w pozwach przeciw firmom farmaceutycznym, spore pieniądze (początkowo twierdził, że ok. 50 tys funtów, ale kiedy Brian Deer uzyskał dostęp do dokumentów, okazało się, że Wakefield otrzymał od Barra ponad 400 tys funtów (plus zwrot kosztów za wydatki). Ponadto nie uzyskał zgody komitetu etycznego na przeprowadzenie badań na tych dzieciach. Na wieść o tym większość współautorów artykułu zażądała wycofania z niego swoich nazwisk i opublikowania sprostowania. Poza tym kilka miesięcy przed artykułem w Lancecie Wakefield złożył wniosek patentowy. A cóż chciał opatentować? Pojedynczą szczepionkę przeciwko odrze. Tylko kto chciałby jej używać, jeśli może wybrać szczepionkę chroniącą nie tylko przed odrą, ale i przed świnką oraz różyczką?  Wakefield chciał też opatentować lekarstwo na autyzm, problemy jelitowe i chorobę Crohna. Zanim zajął się autyzmem, szukał bowiem przyczyn choroby Crohna… w szczepionce MMR – zawarty w niej wirus odry miał powodować nieswoiste zapalenia jelit, m. in. chorobę Crohna. Jednak po jakimś czasie sam opublikował artykuł, w którym przyznał, że w próbkach pobranych od chorych nie udało mu się wykryć wirusowego RNA. Szkoda, że nie zrobił tak w sprawie autyzmu i MMR. A może należy się cieszyć, że nie opublikował kolejnej pracy o tym, że szczepionka MMR powoduje, że kury przestają się nieść, a krowy mleko dawać.

Na tym jednak nie koniec – Wakefield w swoim artykule napisał, że zmiany w zachowaniu u 12 opisanych małych pacjentów wystąpiły średnio po tygodniu od podania szczepionki. Natomiast Brian Deer twierdzi, że z dokumentów opisujących historie choroby tych dzieci wynika, że w większości przypadków zmiany w zachowaniu obserwowano przed podaniem szczepionki. Poza tym w połowie przypadków z dokumentacji szpitalnej wynika, że analiza biopsji jelitowych nie wykazała zapalenia. Dopiero Wakefield „przeanalizował” je ponownie i  stwierdził, że widoczne są objawy zapalenia. Dokumentacja stanowi dowód w toczącym się teraz postępowaniu przeciw Wakefieldowi w General Medical Council. Jest to angielski odpowiednik Naczelnej Izby Lekarskiej, który zajmuje się między innymi sprawami z zakresu odpowiedzialności zawodowej lekarzy. Jeśli to prawda, może to oznaczać albo, że Wakefield oparł się na wiadomościach uzyskanych od rodziców i nie sprawdził historii choroby swoich pacjentów, albo że ją zignorował, czyli sfałszował wyniki.

W nauce ciągle ktoś na podstawie swoich badań stawia hipotezę, a dopiero dalsze, niezależne badania albo ją potwierdzają, albo nie. Gdyby Wakefield wspomniał w artykule o związkach, jakie łączyły go z prawnikiem pacjentów, gdyby opublikował negatywne wyniki uzyskane przez Chadwicka, gdyby poczekał na potwierdzenie wyników przez inne laboratoria, zamiast organizować konferencje prasowe, gdyby dziennikarze inaczej opisywali całą tę historię, to prawdopodobnie nie wybuchłaby taka panika, nie byłoby kilkudziesięciu tysięcy zachorowań i kilku zgonów z powodu odry i świnki, i można byłoby poświęcić więcej czasu i pieniędzy na badanie prawdziwych przyczyn autyzmu. A rodzice dzieci, u których zdiagnozowano autyzm, nie obwinialiby się niepotrzebnie, że to przez nich dziecko zachorowało.

  1. 9 kwietnia, 2009 o 7:55 pm

    Up next, Jenny McCarthy 🙂

  2. 9 kwietnia, 2009 o 9:56 pm

    Rola, jaka odgrywaja media we wspolczesnym swiecie staje sie coraz bardziej niepokojaca. Dzieje sie tak nie tylko w dziedzinie medycyny, ale innych tez.
    Np. codzien mozna poczytac o tym jak to – w USA zwlaszcza – niebezpiecznie wychodzic na ulice, jak przestepcy grasuja, opisy napadow, strzelanin i tak dalej.
    Tymczasem jak sie porowna statystyki pollicyjne to widac ze przestepczosc lawinowo nie rosnie, a w wielu miejscach wrecz maleje. Ale to takie niemedialne… podobnie jak nieudane proby badania zwiazku szczepionki z autyzmem…

    • Anonim
      19 lipca, 2010 o 12:31 am

      futrzaku odpowiec jestes człowiekiem czy obiektem statystycznym?

  3. 9 kwietnia, 2009 o 11:10 pm

    nie mów nieudane, wynik jest wynik, nawet, jeśli negatywny.

    a co do mediów, wszystko zależy od ludzi – Brian Deer też jest dziennikarzem, czytanie artykułów Bena Goldacre (lekarza) czy Simona Singha (fizyka) to czysta przyjemność. niektórzy dziennikarze wiedzą, o czym piszą, i nie usiłują każdej historii wepchnąć w schemat „Dawid i Goliat” czy „prawda leży pośrodku”. ale do rozmowy z ofiarą napadu czy zdesperowanym rodzicem chorego dziecka nie trzeba się przygotować

    • Anonim
      19 lipca, 2010 o 12:39 am

      miggu czy masz dzieci? i wpis operacj sie udala ale pacjet nie przezyl. myslisz ze to obchodzi lekarzy? to tylko statystyka…….. lub twoj skarb

  4. 10 kwietnia, 2009 o 9:12 am

    mialo byc „nieudane”. mea culpa 🙂
    ogromna wiekszosc dziennikarzy popularnych mediow (a nie specjalistycznych) nie ma pojecia o czym pisze, niestety.

  5. izas
    10 kwietnia, 2009 o 9:19 am

    jak to dobrze że znowu jakieś nowe miggawki ;-). Stęskniłam się. Trop dalej Niezłomna

  6. 11 kwietnia, 2009 o 5:17 am

    A tak by się chciało wierzyć, że świat nauki ma odmienne od ulicznych standardy etyczne… Ale przed pełnym zaufaniem do lekarzy et consortes chroni mnie myśl o studentach kończących studia, gdzie robię co mogę, by byli dobrymi specjalistami. Ja robię co mogę, oni biorą co chcą i wyniki bywają dobre, średnie lub okropne.

  7. 12 kwietnia, 2009 o 6:38 pm

    Na szczęście mechanizm korekcji przez powtarzanie badań działa całkiem nieźle – o ile temat jest ciekawy. Bo jak nie jest, nikomu nie będzie się chciało.

    Ale jeśli chodzi o tę konkretną sytuację, to jeszcze dochodzi reakcja mediów. Przynajmniej w UK zaczęło do nich docierać, że coś jest nie halo, nie po kolejnych badaniach, tylko dopiero po rewelacjach Briana Deera. Konflikt interesów, przekupienie przez prawnika, fałszowanie wyników – to dla nich argumenty istotniejsze od wyników badań epidemiologicznych czy molekularnych. No i teraz Daily Mailwcześniej ostrzegający przed strrrasznymi skutkami MMR – pisze, że rodzice, którzy nie szczepią dzieci, to głupki.

    Antyszczepionkowcy zresztą twardzi są. Skoro nie wirus odry w MMR powoduje autyzm, to wymyślili, że to rtęć w szczepionkach (nawet w MMR, chociaż nigdy tam nie było thimerosalu), jak to też nie dało się potwierdzić badaniami, to teraz chyba na topie jest aluminium…

  8. brocha
    14 kwietnia, 2009 o 12:29 am

    primum non nocere – albo jakoś tak – tylko w pogoni za sławą i pieniędzmi kto by się nad tym zastanawiał

  9. Vibhava
    12 czerwca, 2009 o 3:27 pm

    Proponuję wszystkim „uczonym w piśmie” zaopatrzyć się w dziecko autystyczne – a wtedy możemy podyskutować co jest fałszem a co nie.
    „Każdą prawdę łatwo zrozumieć kiedy się ją odkryje. Rzecz w tym aby ją odkryć” – Galileusz

  10. J.B.G.
    12 czerwca, 2009 o 3:41 pm

    Kiedyś nawet udowodniono, że to ziemia zajmuje centralne miejsce we wszechświecie a jeśli ktoś miał inne zdanie to niestety musiał się przenieść na łono Abrahama. Dlatego daleki jestem od entuzjazmu i poczekam aż coś nowego „udowodnią”. Ciekawy mnie tylko fakt, że FDA wydało oświadczenie ostrzegające kobiety w ciąży by nie jadały zbyt dużo owoców morza, gdyż zawierają znaczne ilości rtęci etc.

  11. 12 czerwca, 2009 o 7:27 pm

    Migg, na jakim fantastycznym forum cię zalinkowano? 🙂

    • 5 lipca, 2009 o 4:00 pm

      na vrinda? na wegedzieciak?
      linki przychodzace na wp nie dzialaja idealnie, a nie chce mi sie szukac…

  12. Anonim
    24 stycznia, 2010 o 12:09 pm

    Świństwem jest pisanie ,ze rtęć jest obojetna dla zdrowia dziecka . W wolnym demokratycznym państwie decyzja o szczepieniu siebie i dzieci powinna być podejmowana przez obywateli a nie rzady .Dostęp do informacji i swiadome podejmowanie decyzji o szczepieniu.Mamy zagwarantowane prawo do zycia i zdrowia Po przez obiwiazkowy nakaz szczepienia kto weżmie odpowiedzialność za okaleczenie mojego dziecka Proszę udowodnić ,ze związki rteci zawarte w dopuszcznych szczepionkach i dawki które dostaja dzieci (kalendarz szczepień) do 8 m-ca są dla nich obojtne
    Gdzie są ulotki informacje ,które mówia szczerze o zaletach i zagrozeniach wynikających ze sczepienia tak maleńkich istot Gdzie dostęp do rzetelnych informacji ? czy choroby na które szczepimy nasze dzieci są śmiertelne ? czy ktoś uwierzy aby firmy produkujące szczepiony informowały rzetelnie o skutkach ubocznych ? czy biorą odpowiedzialność za produkt który sprzedają? jak kupujesz papierosy czy alkochol ponosisz swiadome ryzyko utraty zdrowa?

  13. zanieczyszczanie sieci
    16 marca, 2010 o 10:39 am

    Zarówno jest naduzyciem twierdzic, że rtęć jest obojetna dla zdrowia dziecka, jak i twierdzic, że w wolnym demokratycznym państwie decyzja o szczepieniu siebie i dzieci powinna być podejmowana przez obywateli, a nie centralistycznie. Wbrew temu co twierdzi internautka, nie ma dostępu do informacji, ponieważ nikt nagle wykonujac inny zawód nie będzie lekarzem pediatrą, toksykologiem, Majewską. Dostęp do informacji jest fikcją, dlatego jest gwarancja na komputer, chociaż kazdy może sobie zrobic komputer, podobnie jak auto, szynkę, wedliny. Na tej samej zasadzie, wbrew internautce, nie ma swiadomego podejmowanie decyzji o szczepieniu. Internautka raz pisze, ze jest centralistycznie zagwarantowane prawo do zycia i zdrowia, a innym razem, ze nie chce korzystac z centralizmu. Jeżeli sama się nie zna na toksykologii lub medycynie, to nie powinna pisać „Poprzez obowiazkowy nakaz szczepienia odpowiedzialność za okaleczenie mojego dziecka spada na państwo”, ani „wymagam udowodnienia mi, że związki rteci zawarte w dopuszcznych szczepionkach są obojętne”, ponieważ internautka nie ma kwalifikacji, aby zrozumieć prace naukowe na ten temat.
    Niech internautka nie pyta, „a gdzie są ulotki informacje, które mówią szczerze o zaletach i zagrozeniach wynikających ze sczepienia”, gdyż albo uważa, że Polska jest wolna, albo nie. Jest to problem cenzury. Niech nie pyta „Gdzie dostęp do rzetelnych informacji?”, skoro ma w internecie artykuł Majewskiej. Wiac nic z niego nie rozumie. Jeżeli internautka pisze „czy ktoś uwierzy, aby firmy produkujące szczepiony informowały rzetelnie o skutkach ubocznych? Czy biorą odpowiedzialność za produkt który sprzedają?”, to zna odpowiedź, a wtedy dlaczego cenzurę nazywa wolnością?

  14. trwa zanieczyszczanie sieci
    16 marca, 2010 o 10:46 am

    Ze zbyt błahych spostrzezen składa się siec, np. zdania typu, „a na jakim fantastycznym forum cię zalinkowano?” oraz upstrzenie ich w emotikony, albo „czy cie zalikowano na vrinda, na wegedzieciak? – linki przychodzace na wp nie dzialaja idealnie, a nie chce mi sie szukać tego, co bym chcisała”, „znalazlam na Zdrowie naszych dzieci/opieka nad maluszkami, znalazłam tam taki artykuł nawiązujący do szczepienia. Mam nadzieję, że jest tak jak tam piszą.”

  15. Nieprzekonujące
    28 czerwca, 2010 o 8:35 pm

    Zgadzam się z internautką. Szczepienia tak jak każda ingerencja w organizm ludzki, np poprzez antybiotki powinny być dobrowolne i przede wszystkim świadome. W Polsce nie ma prawa wyboru ani pełnej informacji o skutkach ubocznych szczepionek. Ludzie w Polsce są nieświadomi ryzyka jakie niesie za sobą przyjmowanie leków, a większość lekarzy kieruje się zasadą (o zgrozo) nie primum non nocere a wyboru gorszego zła. Pragnę uczulić też na potęgę koncernów farmaceutycznych i przez nie fałszowania sponsorowanych badań – odsyłam do problematyki aspartamu. Nie bagatelizowałbym tego i nie ironizował na ten temat. Rozmowy o tym są potrzebne i hałas wznoszony przez rodziców powinien być słyszany bo to doskonały bodziec do wytężonej pracy chociażby nad szukaniem przyczyn autyzmu.
    Zastanawia mnie i myślę że nie tylko mnie fakt dlaczego np w takiej Szwecji niektóre szczepienia są zabronione przed 12 miesiącem życia.

  16. 28 czerwca, 2010 o 9:29 pm

    Szczepienia tak jak każda ingerencja w organizm ludzki, np poprzez antybiotki powinny być dobrowolne i przede wszystkim świadome.

    Być może gdybyś zapoznał się z pojęciem odporności grupowej, nie opowiadałbyś takich rzeczy. Być może gdybyś zastanowił się nad zagadnieniem prawa (lub jego braku) rodziców do odmawiania dziecku profilaktycznych usług medycznych, bezpiecznych i służących jego zdrowiu, powstrzymałbyś się przed takimi opiniami.

    W Polsce nie ma prawa wyboru ani pełnej informacji o skutkach ubocznych szczepionek.

    Za to jest Internet! W którym skutki uboczne szczepionek są wyolbrzymiane przez ludzi kierujących się niezrozumiałą dla mnie ideologią i – choć temu pewnie zaprzeczą – wyrządzających potencjalną ogromną szkodę innym.

    Pragnę uczulić też na potęgę koncernów farmaceutycznych i przez nie fałszowania sponsorowanych badań – odsyłam do problematyki aspartamu.

    Mógłbym powiedzieć, że jesteś opłacany przez lobby cukrownicze, ale po co. Wystarczy, że przekieruję cię do zwykłej Wikipedii, gdzie dowiesz się wszystkiego o aspartamie:

    http://en.wikipedia.org/wiki/Aspartame_controversy

    Zastanawia mnie i myślę że nie tylko mnie fakt dlaczego np w takiej Szwecji niektóre szczepienia są zabronione przed 12 miesiącem życia.

    Oczywiście jesteś w stanie udokumentować to niewiarygodne stwierdzenie jakimiś dowodami?

    Na koniec przyjacielska rada: przestań łykać te internetowe brednie o szczepieniach, aspartamie, chemtrailsach, NWO, i innych wymyślonych zagrożeniach. Ludziom się nudzi i oszukują naiwnych. A naiwni się łapią.

    • Anonim
      19 lipca, 2010 o 12:49 am

      czemu tak rozsadnych glosow jest ttaakk malo?????
      nie mamy dostepu do informacji tylko do statystyk. firmom zalezy na kasie nie na zdrowiu znachorzy czy felczery.

  17. Nieprzekonujące
    28 czerwca, 2010 o 11:46 pm

    Myślę, że moje wykształcenie medyczne daje mi wystarczającą wiedzę o aspartamie, a kilkuletnia praktyka – również z małymi pacjentami nasunęła mi takie a nie inne obawy o roli wielu lobbowanych leków. Na pewno jednak zebrane doświadczenie pozwoliło mi dojść do wniosku, że nie jest w interesie ludzkiego życia to żeby zmuszać ludzi do określonej formy leczenia czy prewencji. To zawsze może stanowić pole do manipulacji i grania zdrowiem człowieka. Świadoma wolność wyboru jest rzeczą nadrzędną, bez niej wracamy do ciemnych okresów ludzkości. Hipokryzją jest pisać o bezpieczeństwie szczepionek z taką pewnością. NIE MA w 100% bezpiecznej szczepionki – wie to każdy kto zna mechanizm ich działania. Po to się szuka optymalnej dawki i czasu podania żeby poziom bezpieczeństwa był jak najwyższy. Trzeba zauważyć, że co kraj to inne dopuszczone bądź nie dopuszczone produkty; inne terminy szczepień. Musi to świadczyc o fakcie, iż temat szczepionek jest tematem otwartym i powinno się wytężyć wysiłki nad doskonaleniem ich.
    i Proszę mnie nie odsyłać do wikipedii ani do firm cukrowniczych jeśli chcemy poważnie rozmawiać.

    • rjak 1
      7 marca, 2012 o 10:08 pm

      No i czemu bart nie odpowiadasz na ten post? Odpowiadasz tylko na to co jest ci wygodne?

      • 8 marca, 2012 o 12:04 am

        Ej, odczep się, odpowiedziałem poniżej. Ale tak, nie mam obowiązku odpowiadać na wszystko. Big Pharma nie płaci mi od komcia, rozliczamy się inaczej.

        • 8 marca, 2012 o 2:08 am

          bart :
          odczep się

          Właściwa odpowiedź brzmi: „zaszczep się” (w domyśle: od czego umiera się prawie natychmiast)

  18. 29 czerwca, 2010 o 12:38 am

    No więc najwyraźniej twoje wykształcenie medyczne wystarczającej wiedzy ci nie daje, bo jesteś w stanie najwyraźniej wyłącznie powtarzać plotki. Wciąż czekam na poparcie tezy o zakazie niektórych szczepień w Szwecji przed 12 miesiącem życia. Zaskakuje mnie, że osoba o wykształceniu medycznym oczekuje 100% bezpieczeństwa CZEGOKOLWIEK.

    Świadoma wolność wyboru jest bardzo ważna, owszem, ale powiedz, czy twoje wykształcenie medyczne obejmowało również zapoznanie się z koncepcją odporności grupowej?

    Trzeba zauważyć, że co kraj to inne dopuszczone bądź nie dopuszczone produkty; inne terminy szczepień. Musi to świadczyc o fakcie, iż temat szczepionek jest tematem otwartym i powinno się wytężyć wysiłki nad doskonaleniem ich.

    W temacie szczepionek można powiedzieć na pewno, że w większości krajów są obowiązkowe lub przynajmniej zalecane – i ten temat nie jest otwarty.

    Jeszcze jedno:

    Na pewno jednak zebrane doświadczenie pozwoliło mi dojść do wniosku, że nie jest w interesie ludzkiego życia to żeby zmuszać ludzi do określonej formy leczenia czy prewencji.

    Nie do końca rozumiem to zdanie; widać twoje wykształcenie medyczne nie obejmowało nauki wyrażania się zrozumiale. Ale OK, spróbujmy. Otóż zmuszanie ludzi do leczenia czy prewencji ratującej życie jest w interesie ludzkiego życia i temu życiu czy zdrowiu służy. Inna kwestia to wymóg zgody pacjenta na owe leczenie lub prewencję. Pacjent ma prawo podjąć decyzję szkodzącą jego zdrowiu. Dobrze by było jednak, gdyby był uczciwie poinformowany. Kłamstwa na temat szkodliwości szczepień, wyolbrzymianie ich efektów ubocznych, opowieści o autyzmie, umniejszanie powagi chorób zwalczanych szczepieniami – takie historie uczciwemu informowaniu na pewno nie służą.

    • Anonim
      19 lipca, 2010 o 12:52 am

      zaszczep sie nowa szczepionka jeczsze nie przebaana na innych „ludziach czy jak wolisz bezimiennych OBIEKTACH” powodzenia i niech wyjdzie ci to na zdrowie…..

  19. Nieprzekonujące
    30 czerwca, 2010 o 11:23 pm

    Pozwolę sobie pominąć wchodzenie z tobą w polemikę na tematy które umiejscowione są tylko w twoim zainetersowaniu a nie ludzi którzy nas czytają. Mnie zaskakuje pewność z jaką wypowiadasz każdą swoją opinię. Twoje ślepe przekonanie o słuszności swoich poglądów działa na niekorzyść twoją i ludzi których niestety wydajesz się uciszać. Cały twój artykuł prawie na żywca został zerżnięty z Newsweeka – nie widzę w nim nic od ciebie, za to bronisz tego jak swojej teorii.
    Żywię jednak gorącą nadzieję, że ludzie którzy decydują o szczepieniach nie będą cytować twojego „- i ten temat nie jest otwarty.”
    Pewnie na tym skończę naszą wymianę zdań. Przynajmniej z mojej strony.
    Pozdrawiam

  20. 1 lipca, 2010 o 8:06 am

    Pozwolę sobie pominąć wchodzenie z tobą w polemikę na tematy które umiejscowione są tylko w twoim zainetersowaniu a nie ludzi którzy nas czytają.

    A ja pozwolę sobie nie zmuszać cię do tego, choć kwestie te związane są z tematyką notki.

    Mnie zaskakuje pewność z jaką wypowiadasz każdą swoją opinię.

    Staram się, aby pewność w moim internetowym głosie było słychać w tych opiniach, które mają poparcie w faktach. Mnie z kolei zaskakuje, jak umiejętnie antyszczepionkowcy potrafią budować swoje wypowiedzi wyłącznie z mglistych insynuacji, teorii spiskowych, błędów w rozumowaniu, przekręceń, mitów, zwykłych kłamstw i odwołań do wątpliwych autorytetów w stylu prof. Majewskiej czy twojego tajemniczego „wykształcenia medycznego”, które ma zamknąć buźkę maluczkim.

    Cały twój artykuł prawie na żywca został zerżnięty z Newsweeka

    Prosiłbym, żebyś po pierwsze takie oskarżenia starał się popierać przynajmniej linkiem do plagiaryzowanego artykułu w Newsweeku, po drugie – żebyś odróżniał komentatora od autora bloga. Nie za wiele wymagam od wykształconego medyka?

    Pewnie na tym skończę naszą wymianę zdań.

    Ech, szkoda, a tak czekałem na choć jeden merytoryczny argument z twojej strony…

  21. rtęć to zdrowie;)
    7 czerwca, 2011 o 1:26 pm

    Tak, jeden z drugim młocie, sole rtęci to samo zdrowie, tylko dlaczego oficjalnie tiomersal uznawany są za jedną z najbardziej neurotoksycznych substancji? Takiś łoś, że uważasz iż w szczepionce powyższa substancja traci swoje toksyczne właściwości?

  22. rtęć to zdrowie;)
    7 czerwca, 2011 o 2:02 pm

    I jeszcze coś:
    W magazynie „Science” (4. 04. 1977) dr Salk (twórca szczepionki przeciw polio) oświadczył:

    Szczepionki zawierające żywe wirusy, takie jak szczepionki przeciwko grypie lub chorobie Heinego-Medina mogą w każdym przypadku wywoływać daną chorobę, którą miały za zadanie zatrzymać. Żywe wirusy w szczepionce przeciwko odrze i śwince mogą powodować efekty uboczne takie jak zapalenie mózgu. (…) Szczepionka przeciwko polio z żywymi wirusami jest główną przyczyną zachorowań na tę chorobę w Stanach Zjednoczonych i innych krajach. W przeciwieństwie do dotychczasowych opinii na temat szczepionki przeciwko polio istnieje teraz dowód na to, że szczepionka nie może być podawana bez ryzyka paraliżu. (…) Szczepionka z żywymi wirusami przeciwko polio dostarcza małe, ale nieodłączne ryzyko wywołania choroby Heinego-Medina z objawami paraliżu u osób, którym podano tę szczepionkę oraz u tych, które były z nimi w kontakcie.

    Amerykańskie Centrum Kontroli Chorób oznajmiło, że 1982 i 1983 rok były pierwszymi latami, w których wszystkie przypadki zachorowań na chorobę Heinego-Medina związane były ze szczepionką przeciwko tej chorobie. Według magazynu „MMWR” (13. 12. 1986), w Stanach Zjednoczonych w latach 1980 – 1985 doszło do 55 przypadków zachorowań na polio z porażeniami, z których 51 było powiązanych ze szczepieniami.

    • 7 czerwca, 2011 o 5:03 pm

      ale wiesz, pęsetko
      1. ile było przypadków zachorowań na polio w USA przed wprowadzeniem szczepień?
      (jak nie wiesz, to sobie sprawdź choćby tu https://migg.files.wordpress.com/2011/05/t1-large.jpg?w=600&h=390)?
      2. ile było przypadków zachorowań na polio w latach 1980-1985 w krajach, gdzie szczepienia były mniej rozpowszechnione?
      3. jak teraz – po wieloletniej akcji szczepień – wygląda zachorowalność na polio na świecie?
      4. jakie jest ryzyko, że szczepienie żywą szczepionką spowoduje polio?
      5. że istnieją dwa rodzaje szczepionek przeciw polio (Sabina, żywa, i Salka – tego właśnie Salka – inaktywowana), a wybór, której używać zależy także od tego, jak duże jest zagrożenie dzikim wirusem, która jest tańsza, łatwiejsza w podawaniu, itp?
      Edit: 6. a jaki to ma związek ze szczepionką MMR?

      a co do tiomersalu
      1. listę jakąś poproszę
      2. powiedzenie ‚dawka czyni truciznę’ jest prawdziwe.

  23. Eleni
    • 11 sierpnia, 2012 o 9:15 pm

      nie ma. przeczytaj sobie całość wyroku w sprawie Walker-Smitha (bo nie Wakefiedowi przywrócono prawo wykonywania zawodu, tylko jego koledze). http://www.bailii.org/ew/cases/EWHC/Admin/2012/503.html Walker-Smith (tak samo jak Wakefield) został wykreślony z rejestru lekarzy ze względu na złamanie zasad etyki zawodowej. prowadzenie i prezentacja wyników tych badań zostało określone jako nieuczciwe, nieodpowiedzialne i wprowadzające w błąd. Walker-Smith bronił się natomiast, twierdząc, że to było leczenie, a nie badania.
      oprócz tego w wyroku znajdziesz też i takie kawałki: Professor Walker-Smith responded on 20th February 1997: „My position as with measles, MMR and Crohn’s disease is that the link with MMR is so far unproven” czy inny fragment wyroku, „There is now no respectable body of opinion which supports his hypothesis, that MMR vaccine and autism/enterocolitis are causally linked.” czyli nawet w tym wyroku wyraźnie napisano, że nie ma dowodów przemawiających za związkiem MMR z autyzmem.

  24. Marko
    10 października, 2012 o 6:15 pm

    Bart, nie jestem medykiem ani biologiem, ale jedno wiem, że przemysł farmaceutyczny to biznes a zysk jest celem nadrzędnym i każdego można kupić przy tak masowym i wymuszonym zbycie. Więc nie mów o jakimkolwiek rzetelnym i humanitarnym działaniu dla dobra ludzkości.

  25. Marko
    10 października, 2012 o 6:34 pm

    Producent szczepionki osiąga konkretny zysk a przeciwnik szczepienia co osiąga ?!!!!!

  26. 23 czerwca, 2013 o 2:20 pm

    jak juz powypuszczalam stare komcie ze spamu, to sie do nich odniose i dodam, że akurat na szczepionkach zysk dla big farmy jest maly. a co poniektorzy przeciwnicy szczepien czesto gesto osiagaja zysk na innych swoich produktach, np roznych suplementach czy terapiach. a pan Wakefield, o ktorym ta notka, chcial osiagnac zysk na innej szczepionce

  1. 24 czerwca, 2009 o 3:51 pm
  2. 28 kwietnia, 2011 o 12:52 am
  3. 12 Maj, 2011 o 3:07 am
  4. 18 czerwca, 2011 o 9:47 am
  5. 24 lipca, 2011 o 10:06 pm
  6. 15 lipca, 2012 o 7:47 pm

Dodaj komentarz